Do Paragwaju przyjechałem po 8-9 latach od kiedy pomyślałem o tym, by spróbować udokumentować misyjną pracę mojego wujka Zdzisława Książka.
Od zawsze interesował mnie odległy świat i jego problemy, ale przez lata kończyło się to na czytaniu i analizowaniu reportaży Budrewicza, Jagielskiego czy Kapuścińskiego, albo przeglądaniu doniesień zagranicznej prasy, o których próżno było cokolwiek dowiedzieć się z mediów krajowych. Wyjątkiem były audycje w radiowej Trójce Darka Rosiaka czy kilka interesujących blogów jak np. Dział Zagraniczny.
Kilkanaście lat temu ksiądz Zdzisław będąc na urlopie w Polsce właściwie zmusił mnie do towarzyszenia mu w pielgrzymkowej drodze do Częstochowy. Mimo gotowych wakacyjnych planów zgodziłem się do niego dołączyć i dzięki temu przez kilka dni miałem sposobność chłonąć wiedzę i otwierać oczy na świat. Była to prawdziwa lekcja i jedna z tych chwil, którą pamięta się do końca życia.
Kolejną jest moment naszego rozstania. Po ponad 2 tygodniach spędzonych razem w Chaco wciąż mam przed oczami moment, w którym łódź odbija od brzegu by przewieźć mnie na drugą stronę rzeki bym mógł dalej kontynuować podróż po Ameryce Południowej. Wtedy myślałem, że za miesiąc tam wrócę. Zostało przecież tyle niedokończonych rozmów, miejsc do odwiedzenia, które przez obfite opady deszczu w czasie mojego pobytu były zupełnie odcięte od świata. Niestety, życie potoczyło się inaczej. Paragwaj nawiedziły katastrofalne powodzie, a po nich pożary, które przyniósł wiatr znad Amazonii i Mato Grosso. Ten biedny kraj płaci ogromną cenę za zmiany klimatyczne dotykające naszą planetę.
Przedstawiam zatem materiał, który udało mi się nagrać w trakcie tych kilkunastu dni w Puerto Casado, najbliższej okolicy oraz w Asunción. Dziękuję za ciepłe przyjęcie mojej osoby całej wspólnocie Casado, Krystynie i Pablo za pokazanie mi wyjątkowych miejsc w stolicy i podzielenie się bardzo interesującą wiedzą, która pomogła mi lepiej zrozumieć miejsce, w którym się znalazłem. Zdzisławowi dziękuję za ponad 40 lat ciężkiej pracy misyjnej.
Chciałbym kiedyś tam wrócić, by pokazać dużo więcej i znów zobaczyć czekającego u brzegu z posiwiałą brodą i torbą na ramieniu księdza Zdzisława. Wujka.